BAR RAB. Żebyś mógł nocą zjeść kebaba z frytkami

Nie zna życia ten, kto nie jadł w Bar Rabie – usłyszeliśmy ostatnio (tak, tak, powinno być „w Barze Rab”, ale porzućmy językowe zasady dla tej kultowej szczecińskiej miejscówki). BAR RAB, czynny 24 godziny na dobę, w grudniu będzie obchodził 30 urodziny. Jak mówią właściciele – to najdłużej działające tego typu miejsce w Szczecinie. Na nocnej zmianie pracuje tu od 5 do 8 osób.
Paulina, drobna blondynka, to kierowniczka nocnej zmiany. Fanka rollo z frytkami. Zaczyna pracę o 18.15, kończy o 7.00. – Pracuję tylko na nocki. Mam dwoje dzieci i to mi bardzo pasuje, bo w dzień jestem w domu – mówi. Przyznaje, że fizycznie to ciężka praca.

Marcin Brasel, jeden z menadżerów wspomina, że na początku nocą pracowali tylko mężczyźni. – Jest dużo ciężej, niż w dzień. Ale kiedy zrobił się boom na pracę za granicą, mężczyźni zaczęli wyjeżdżać, z konieczności zaczęliśmy robić wyjątki – tłumaczy.
To nocą schodzi najwięcej bułek. – 5,50 za bułkę z frytkami to idealna opcja dla studenta, bo przecież na piwo musi zostać – mówi Marcin.
Gosia i Patryk wstąpili na kebaba wracając przed północą z Bulwarów. Kuba, z zawodu kucharz, jest wiernym klientem od 20 lat. Tym razem przyszedł z dziewczyną Magdą po kebaba i hamburgera.
Przy ladzie staje młody mężczyzna.
– Poproszę kebaba!
Iza, uśmiechnięta brunetka uczesana w charakterystyczne koczki, już wie, co to oznacza.
– Jakiego kebaba? – dopytuje.
– Dobrego – „precyzuje” klient.
– Tak właśnie jest na nocnej zmianie. Ludzie wracają z imprez, jest wesoło, czasem ciężko im wytłumaczyć, co dokładnie chcą, ale ja już potrafię ich wyczuć. Żadnych reklamacji nie było – śmieje się. Ona sama studiuje pedagogikę i w przyszłości chce pracować z dziećmi.


Obok niej stoi Konrad. Dorabia tu w weekendy, bo w tygodniu uczy się na technika elektryka w ZS nr 4. – Jem tu od szóstego roku życia. Fajnie teraz być po drugiej stronie lady – mówi. Po nocce w barze bolą stopy. Dziewczyny śmieją się, że tak jest, jak się przychodzi raz w tygodniu – one już są zaprawione w bojach.
Łukasz pracuje tu już 4,5 roku. – Lubię to towarzystwo, po prostu – mówi szykując kolejne zamówienie. Obok Martyna, która zna dzienne i nocne zmiany. – W dzień jest więcej rodzin, przychodzą tu na obiady. Nocą, wiadomo, imprezowicze. Jest wesoło – mówi.
JEŚLI PODOBA CI SIĘ TO, CO ROBIMY (BĘDZIE NAM ŁATWIEJ PRZETRWAĆ KOLEJNE NOCKI), BĘDZIE NAM MIŁO, JEŚLI POSTAWISZ NAM KAWĘ: buycoffee.to/nadoportemnoc
Materiał został opublikowany 29 maja 2021.
Do Baru Rab (albo jak kto woli – do Bar Rabu) jeszcze wrócimy. Menadżer Marcin pokazał nam zaplecze, zajrzeliśmy do chłodni i lodówek. Pokażemy Wam też, co zostało z przybytku, który mieścił się w dzisiejszych piwnicach Baru Rab. A może jest tu ktoś, kto… grał w ping-ponga w „Haremie”?