Centrala ruchu ZDiTM, czyli jak miasto tętni nocą

Jest niedziela, kilka minut po 22. Mariusz właśnie zaczął nocną zmianę w centrali ruchu ZDiTM przy Klonowica 5. Jest spokojnie. Ciszę zakłóca jedynie wentylator, który chłodzi powietrze rozgrzane od gigantycznego ekranu, na którym widać wszystko, co dzieje się w mieście.
Centrala ruchu to centrum dowodzenia nie tylko komunikacją miejską, ale wszystkim, co dzieje się na szczecińskich drogach. Tu zapadają decyzje o kursach zastępczych, jeśli zdarzy się wypadek i torowisko lub ulica są zablokowane. Tu możesz zadzwonić i zapytać, dlaczego twój autobus spóźnia się 10 minut. Tu możesz zadzwonić, kiedy widzisz martwe zwierzę na jezdni. Tu możesz zadzwonić, kiedy widzisz niebezpieczną dziurę w drodze. Ale też, kiedy zostawisz coś w tramwaju lub autobusie. Dyspozytor wszystko załatwi. A przynajmniej zrobi wszystko, co w jego mocy.
Test systemu
Na największych ekranach jest podgląd z miejskiego monitoringu. Skrzyżowania, pętle, różne szczecińskie zakamarki.
Życie tętni nocą. Tutaj to widać – mówi Mariusz.
Przed sobą, na mniejszych ekranach ma wykaz wszystkich tramwajów i autobusów, jakie są w trasie. Widzi, czy jadą zgodnie z planem. – Przez remonty mamy duże opóźnienia. Ale najważniejsze, żeby nie jechać za szybko. Taki kurs zapala mi się na ekranie na niebiesko. Daję wtedy znać kierowcy czy motorniczemu, że ma zwolnić – tłumaczy Mariusz. Opóźnione świecą czerwono. Teraz wszystko jedzie zgodnie z planem. Wszystkie linie są zielone.
„Test systemu” – Mariusz wysyła wiadomość do wszystkich motorniczych linii nr 7. To dla nas, żebyśmy mogli zobaczyć, jak działa system. Kolejne kursy zmieniają kolor na żółty. To znaczy, że motorniczy potwierdza odczytanie komunikatu. Dyspozytor ma też podgląd na wszystkie wyświetlacze na przystankach. Może zmieniać to, co się na nich pokazuje. We wszystkich pojazdach jest monitoring, ale w centrali nikt nie śledzi tego na bieżąco. Nie ma takiej potrzeby.
Organizm nie umie się przestawić
Mariusz pracuje w ZDiTM od 30 lat. Zaczynał jako regulator na punktach krańcowych. Kontrolował, czy wszystko jeździ zgodnie z planem. Dziś technika ułatwia pracę. Kamery, GPS-y, możliwość błyskawicznego kontaktu. – Kocham tę pracę, ale miłośnikiem komunikacji nie jestem – zaznacza Mariusz z uśmiechem.
Jego zdaniem miłośnik komunikacji zna się na tramwajach i autobusach, wie jakie modele jeżdżą na poszczególnych liniach, zna ich historię. – A ja się nie znam. Ale kocham tym wszystkich zarządzać, likwidować problemy. Odpowiedzialność jest duża – mówi. Każdy tu potrafi też pracować w terenie. Dlatego Mariusz ma ukończony chociażby kurs pierwszej pomocy.
W dzień w centrali jest pięć osób. Na nocce tylko jedna. – Jest ciężko. Po nocnej zmianie, trudno mi dobrze wypocząć. Organizm nie umie się przestawić – mówi Mariusz. Ta noc jest wyjątkowo spokojna. Dzwonią jedynie ludzie z poszczególnych zajezdni podać, jakie autobusy wyjeżdżają na nocne kursy.
Mariusz pokazuje nam nagranie z Placu Kościuszki sprzed dwóch dni. Po 22 doszło do kolizji dwóch aut: – Takie zdarzenie na początek dyżuru. Torowisko było częściowo zablokowane, przyjechała karetka, policja. Nocą najwięcej telefonów jest po godzinie 2.00. To zwykle pytania o opóźnienia nocnych linii.
Napijecie się czegoś? Ale kawy nie mam, bo sam nie piję – mówi Mariusz. Parzy sobie herbatę. Tuż za stanowiskami pracy jest małe zaplecze socjalne. Nawet w czasie przerwy widać, co się dzieje.
Czy zima zaskoczy drogowców?
Za chwilę będzie północ. 1 listopada to dzień, kiedy zaczyna się… akcja zima. Żartujemy, że i tak zima zaskoczy drogowców. Mariusz tłumaczy: – Nigdy nie zaskakuje. Ekipy są w gotowości i tak będzie do końca marca – mówi. Na specjalnej mapie jest wykaz ulic, które są zawsze odśnieżane jako pierwsze.
O 6.00 Mariusz kończy zmianę. W domu, nim położy się spać, przygotuje jeszcze śniadanie dla szesnastoletniej córki. – Bardzo kocham moją córkę – uśmiecha się. A praca nocą? – Szczerze? Wolę dniówki, od nocek. Jest więcej pracy, ale przynajmniej jest się do kogo odezwać – mówi Mariusz.