Cukiernia Malinowa. Jedyna taka noc w roku, czyli wielkie smażenie pączków

Cukiernia Malinowa. Jedyna taka noc w roku, czyli wielkie smażenie pączków

Ośmioro ludzi i ponad 15 tysięcy ręcznie zrobionych pączków w jedną noc. – To dla nas, cukierników, najcięższa i najdłuższa noc w roku, jedyna taka i wyjątkowa – mówi Katarzyna Wojtasik, szefowa szczecińskiej Cukierni Malinowa.

Pączkowa ekipa z Malinowej. Od lewej: Krzysztof, Katarzyna, Rafał i Seweryn, Za Katarzyną Marek, a z tyłu bracia Jakub, Michał i Jan.

Środowy wieczór przed Tłustym Czwartkiem. Kiedy Katarzyna otwiera niewielkie drewniane drzwiczki prowadzące do pomieszczeń, w których już rośnie pierwsza tura drożdżowego ciasta, na mroźną ulicę bucha gorąca para. – To jest duży plus tej pracy. Zimą nie marzniemy – śmieją się cukiernicy.

Rozmawiają z nami, ale żaden nawet na moment nie przerywa pracy. Na wielkim stole lądują deski i wiaderko z mąką. Zaczyna się formowanie pączków. Rafał staje przy dzielarce, urządzeniu, które pomaga podzielić ciasto na równe kawałki (dzielarka z Malinowej prawdopodobnie jest tu od samego początku, bo choć właściciele się zmieniali, to cukiernia przy ul. 5 Lipca, działa w tym samym miejscu od 1946 roku).

Dzielarka dzieli ciasto na równe kawałki.

Kawałki ciasta lądują na stole, Katarzyna, Krzysztof, Marek i Seweryn na dwie ręce robią kulki z ciasta i układają na deskach. – To będą pączki z ajerkoniakiem. Te smażymy bez nadzienia, bo jest ono zbyt płynne i dlatego szprycujemy pączki już po usmażeniu – tłumaczą.

Na Tłusty Czwartek szykują jeszcze pączki z budyniem, dżemem i różą. – Te nadziewamy przed smażeniem. Dlaczego? Owszem, to więcej pracy, ale pączki są smaczniejsze, jeśli to nadzienie też się zapiecze w środku – tłumaczy Katarzyna. Nadziewanie idzie błyskawicznie. Seweryn na każdy pączek wyciska porcję budyniu, pozostali natychmiast zawijają pączki.

Pączki z budyniem w trakcie nadziewania.

Katarzyna w cukierni pracuje od 1991 roku. – Chciałam iść na kucharza, ale pani w sekretariacie powiedziała, że mam za dobre świadectwo i lepiej na cukiernika. I tak też zrobiłam – opowiada. Nie jest jedyna, bo wszyscy tu podkreślają, że do cukiernictwa trafili trochę przypadkiem. – Ze względów zdrowotnych nie miałem dużego wyboru, padło na cukiernictwo. I pokochałem ten zawód – mówi Rafał. Zdradza, że najbardziej lubi piec serniki. – Ta praca daje ogromną satysfakcję. Jak człowiek widzi uśmiechniętego klienta, który mówi, że pyszny sernik czy jest zadowolony, kiedy odbiera tort, to jest dla mnie najlepsza motywacja – mówi.

Krzysztof jest w cukierni od 32 lat. – Proszę koniecznie napisać, że nie jesteśmy piekarzami tylko cukiernikami, bo ludzie często to mylą. Nasz zawód to rzemiosło, jesteśmy rzemieślnikami – podkreśla. Marek w Malinowej jest od roku, wcześniej pracował w innych cukierniach, ale to przy 5 Lipca uczył się zawodu. Jak mówi, ta praca jest wyjątkowo ciekawa, bo daje człowiekowi możliwość tworzenia i wymyślania nowych rzeczy.

Formowanie pączków.

Przy pączkach pracuje też Seweryn. Katarzyna uczyła go przed laty zawodu, teraz zmienił branżę i pracuję za granicą. Ale przed Tłustym Czwartkiem zawsze przyjeżdża do Polski, żeby pomóc przy pączkach. – Sentyment pozostał i nie wyobrażam sobie nie przyjechać na pączki. Lubię to miejsce – mówi.

Patrząc, jak uwijają się przy pracy, pytamy, co najbardziej ich boli po takiej nocce. Wybuchają śmiechem. – Lepiej zapytać, czy jest coś, co nie boli! Boli wszystko!

Smażenie wyrośniętych już pączków.

O 22.00 pierwsze pączki lądują w gorącym tłuszczu. To oznacza, że potrzebne są kolejne ręce do pracy – kolejne porcje ciasta na bieżąco szykuje Krzysztof. Katarzyna z Sewerynem czuwają, żeby przewrócić pączki w odpowiednim momencie (i żeby każdy miał idealną, jasną obwódkę). W tym momencie do cukierni wchodzą trzej bracia: Michał, Jakub i Jan. – To nasza zaprzyjaźniona rodzina, zawsze pomagają przy pączkach – mówi Katarzyna. Młodzi przebierają się i stają przy stole do formowania pączków.

Michał (17 lat) chce być cukiernikiem. – To ciężka praca, ale warta tego poświęcenia. Od dziecka lubię być w kuchni, lubię robić słodkości. I to jest ogromna satysfakcja móc powiedzieć, że zrobiło się to własnymi rękami – mówi. Jakub i Jan w cukiernictwo raczej nie pójdą (jeden studiuje wychowanie fizyczne i chce być żołnierzem, drugi myśli o byciu fizjoterapeutą lub trenerem personalnym). Ale obaj noc z pączkami uwielbiają. – To dobra okazja, żeby nałapać różnych doświadczeń – mówi Janek. – I fajny klimat tu jest – dodaje Jakub.

Cukiernicy i pomocnicy co chwilę wybuchają śmiechem, rozmawiają, widać, że bardzo się lubią. – Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo, ale czasem też jak włoska rodzina i wtedy jest bardzo głośno – mówi Katarzyna.

Pączkowa noc skończy się w Tłusty Czwartek o godz. 14.00. Wtedy ostatnie świeże pączki tego dnia trafią na półki cukierni, a nocna pączkowa zmiana pójdzie na zasłużony odpoczynek.

JEŚLI PODOBA CI SIĘ TO, CO ROBIMY (BĘDZIE NAM ŁATWIEJ PRZETRWAĆ KOLEJNE NOCKI), MOŻESZ NAM POSTAWIĆ KAWĘ:

Postaw mi kawę na buycoffee.to