10 metrów na minutę, czyli noc w kanałach

10 metrów na minutę, czyli noc w kanałach

Taka noc zdarza się najwyżej kilka razy w roku. Maciej i Tomasz metr po metrze sprawdzają kanał. Maciej: – Ktoś może powiedzieć, że to łatwa praca. Nie jest łatwa, bo trzeba mieć ogromną wiedzę. 

Ulica Reduty Ordona to jedna z najbardziej ruchliwych ulic w mieście. Przyjeżdżamy na miejsce po 21.00, ale nie ma możliwości, aby tak wcześnie rozpocząć pracę. – Studzienki są na środku jezdni, autobus nie przejedzie, jeśli rozstawimy nasz samochód. Musimy poczekać na ostatni kurs – tłumaczy Maciej, który w szczecińskim Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji pracuje jako diagnosta. 

Kanały pod tak newralgicznymi dla ruchu ulicami, są sprawdzane tylko w nocy. – Inaczej kierowcy by nas zagryźli – śmieje się Maciej. Dla całej ekipy to nie jest łatwe. – Ciężko się przestawić potem po takiej zarwanej nocy, ale na szczęście często to się nie zdarza, góra 2-3 razy w roku. Zwykle pracujemy od 7 do 15 – dodaje. 

Kiedy ostatni autobus przejeżdża, Tomasz zatrzymuje auto tuż obok studzienki. – Jestem kierowcą i pomocnikiem – tłumaczy. Jego zadanie to m.in. spuszczenie kamery na stalowej lince wraz ze światłowodem do kanału. Otwiera studzienkę i za chwilę kamera na czymś, co wygląda niczym kosmiczny łazik na kablu, jest gotowa do tego, aby ruszyć przez kanał. 

Wchodzimy do środka wozu. Tam swoje stanowisko pracy ma Maciej. Na ekranach widzi obraz z kamery. Tej nocy do sprawdzenia jest blisko 600 metrów kanału. Rura jest od środka cała obleczona czymś żółtym. – To jakby rura w rurze – przyznaje Maciej. 

To efekt „renowacji bezwykopowej kanalizacji wraz ze studniami w ul. Reduty Ordona, Czorsztyńskiej i Wita Stwosza”. Jak podaje ZWiK, ta technologia jest najmniej uciążliwa z możliwych, a – mówiąc w dużym uproszczeniu – polega na włożeniu do rur kanalizacyjnych rękawa nasączonego żywicą poliestrową. Po nadmuchaniu rękaw przyjął kształt rury, wypełnił kanalizację, przylegając do ścian. Teraz trzeba sprawdzić, czy cały rękaw jest położony prawidłowo i zgodnie z dobraną technologią.

Maciej co jakiś czas zatrzymuje kamerę. Zaznacza punkty, robi notatki. Znalazł niedoskonałości w kilku miejscach, wykonawca będzie musiał tu nanieść poprawki. 

My, patrząc na Macieja, czujemy się trochę jakbyśmy podglądali kogoś, kto jest bardzo zajęty grą na komputerze. – Coś w tym jest. Kiedy byłem na szkoleniach w firmie, która produkuje takie wozy, mieliśmy kanał do ćwiczeń i obsługiwaliśmy kamerę, to dostałem poradę, żeby wyobrazić sobie grę na PlayStation – mówi Maciej. 

On w ZWiK-u pracuje już od 12 lat, trafił tu przez przypadek, kiedy szukał stałej i stabilnej pracy. Przez te lata wyspecjalizował się właśnie w diagnozowaniu kanałów. – Uczyłem się tego praktycznie od zera, to nie jest łatwa wiedza, trzeba być bardzo dokładnym – mówi. 

Razem z Tomaszem są jedynym takim zespołem. – W Szczecinie powstają bardzo ciekawe inwestycje, a mało kto ma możliwość widzieć, jak to wszystko wygląda od środka – mówi Tomasz. On z kolei do ZWiK-u przyszedł trzy lata temu, bo jak mówi, szukał czegoś ciekawego, czym mógłby zająć się w życiu. 

Kiedy rozmawiamy, kamera metr po metrze przesuwa się po dnie kanału, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Zwykle pracuje z prędkością 10 metrów na minutę, ale jeśli trzeba, jedzie wolniej. 

Kilkaset metrów dalej pracują jeszcze dwie osoby: monterzy Krzysztof i Jan. Bez nich Maciej i Tomasz nie byliby w stanie jechać kamerą przez kanał. 

Z daleka widzimy pomarańczowy wóz, z którego w chłodną noc raz po raz buchają w górę białe kłęby pary. Wygląda to bardzo efektownie. – Jak pracujemy w dzień, to ludzie często pytają, co się dzieje. My wtedy żartujemy, że wybieramy papieża – mówi Krzysztof. 

Nie możemy zbyt długo rozmawiać, bo mężczyźni są skupieni na pracy. – Kamerzysta jedzie za nami, a my wężem ciśnieniowym ściągamy ścieki razem z osadem w rurociągu, inaczej nie byliby w stanie pracować, a kamera mogłaby utknąć w zatorach – tłumaczą.

Krzysztof nie kryje, że praca nie jest łatwa, także ze względu na niemiły zapach. – Najgorsze były początki – mówi (on pracuje w ZWiK od 27 lat, a jego kolega 39). Dziś, jak podkreśla, obaj mają swoje rejony w jednym paluszku. Wóz, który obsługują, zasysa nieczystości i jednocześnie płucze kanał. Krzysztof wyjaśnia, że wóz czyszcząc kanał jednocześnie odzyskuje ze ścieków wodę (poprzez system recyklingu) i ponownie wprowadza ją do kanału. Efektowna para, którą widzimy to efekt działania pompy ciśnieniowej. 

Maciej i Tomasz razem z kamerą pokonują kolejne metry kanału. – Nasza praca jest mało widoczna, ale przecież wszystkie sanitariaty są podłączone do tych rur, jeśli rury byłyby w złym stanie, to byśmy w tym pływali. Czy ludzie to doceniają? Nie wiem, ale wiem, że nasza praca jest niezbędna – podsumowuje Maciej. 

PODOBAŁO CI SIĘ? POSTAW NAM KAWĘ NA KOLEJNE NIEPRZESPANE NOCKI 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to