Bank Krwi w szpitalu na Pomorzanach. „Spokojnie tylko bywa.”

Odpowiedzialność jest ogromna, stres jeszcze większy. Pomyłka może kosztować czyjeś życie. Bank Krwi w szpitalu na Pomorzanach pracuje całą dobę. Tej nocy to Beata i Elżbieta decydują, jaka krew zostanie podana potrzebującym pacjentom.
Dochodzi godzina 23. Jedna z pacjentek Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 2 PUM w Szczecinie szykowana jest do pilnego zabiegu. Beata rezerwuje dla niej dwie jednostki krwi i odwiesza pojemniki do specjalnej lodówki. Ale to nie koniec. Teraz najważniejsze: trzeba wykonać próbę zgodności. – Pacjentka ma grupę ARhD-. I taką krew rezerwujemy. Ale to nie oznacza, że można jej tę krew od razu podać, bo zbyt wiele czynników decyduje o tym, czy organizm tę krew przyjmie. I my to musimy ustalić – tłumaczy Beata.

W jednej z lodówek są próbki krwi pobrane od pacjentów. Z każdej probówki sterczy wypełniony krwią dren. To z niego odcina się kawałek i wykorzystuje krew do badania zgodności. Krew każdego pacjenta jest przechowywana przez pięć dni – gdyby trzeba było cokolwiek skontrolować.
Badanie wykonuje analizator, ale decyzję na podstawie danych i wyników ostatecznie podejmą ludzie. Beata i Ela wszystko dwa razy sprawdzają. Na całą procedurę mają nie więcej, niż godzinę. Zdarza się, że próba zgodności nie wyjdzie. Wtedy próbka od pacjenta jest wysyłana do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa i tam trzeba dobrać właściwą krew.

Kolejne zlecenie – trzeba ustalić grupę krwi noworodka. Jednocześnie przyjeżdża „dostawa” z RCKiK. Zamówiona krew dla innego pacjenta. W pojemniku transportowym jest termometr. W Banku Krwi termometry są wszechobecne. Krew w lodówkach, osocze w zamrażarkach, temperaturę ściśle określają procedury.
O 23. Ela spisuje wskazania wszystkich termometrów. Robi się to co osiem godzin. Beata nie rozstaje się z telefonem. Jeśli w którejś z lodówek temperatura zacznie wzrastać, dostanie automatyczne powiadomienie.
Beata jest diagnostą laboratoryjnym i kierownikiem Banku Krwi od 20 lat. Jest specjalistką laboratoryjnej transfuzjologii medycznej – Stres w tym zawodzie jest ogromny. Bo to ja podpisuję się pod tym, że krew można przetoczyć pacjentowi.
Elżbieta jest technikiem analityki medycznej. Pracuje od 1989 roku. Wybrała ten zawód dzięki namowom chrzestnego. Powiedział, że to dobra praca, bo… jest cicho, ciepło i spokojnie. Ela się śmieje: – Jest ciepło. A spokojnie tylko bywa.
Kiedy jest taka chwila spokoju, można wypić kawę w pokoju socjalnym, odpocząć.
Obie przyzwyczajone są do pracy w nocy i trybu zmian. Przez to Beata zawsze na urlopie jeden tydzień śpi, a drugi nie może spać. Prosi nas, żebyśmy koniecznie napisali, że krew jest bardzo potrzebna i ciągle jej brakuje.
JEŚLI PODOBA CI SIĘ TO, CO ROBIMY (BĘDZIE NAM ŁATWIEJ PRZETRWAĆ KOLEJNE NOCKI), BĘDZIE NAM MIŁO, JEŚLI POSTAWISZ NAM KAWĘ: buycoffee.to/nadoportemnoc
Materiał został opublikowany 9 sierpnia 2021.
ZOBACZ TEŻ: Zakład Diagnostyki Laboratoryjnej. „Jesteśmy trochę jak detektywi”