Port Lotniczy Szczecin-Goleniów i nocna zmiana SOListów

Port Lotniczy Szczecin-Goleniów i nocna zmiana SOListów

Nóż w bagażu? Dziura w płocie? Dominik, Grażyna, Zdzisław, Wojtek, Grzegorz i inni SOLiści z Portu Lotniczego Szczecin-Goleniów 24 godziny na dobę dbają o to, żeby pasażerowie byli bezpieczni.

Dominik jest dowódcą zmiany Służby Ochrony Lotniska. Nocną zmianę zaczyna o 19.00. – Ta noc powinna być nieco spokojniejsza. Lot do Londynu po 23 jest odwołany, a to oznacza, że ostatni lot będzie przed 21 – mówi. 

On sam pracuje tu od 15 lat. Kończył pedagogikę resocjalizacyjną i jak mówi, na lotnisko trafił przypadkiem. – Ale umiejętność pracy z ludźmi bardzo się przydaje. W konfliktowych sytuacjach trzeba być stanowczym, ale też podejść psychologicznie i umieć rozładować złe emocje – mówi.

Pasażerowie szykują się do odprawy. Pomaga im Tomek. – Dzisiaj jest spokojnie, a są takie momenty, że w dwie godziny 600 pasażerów trzeba odprawić – mówi. Jego zadanie to przygotowanie pasażerów do kontroli, aby wszystko poszło sprawnie. 

Dalej pasażerów przejmują Grażyna, Zdzisław i Wojtek. Grażyna stoi przy bramce, a panowie kontrolują bagaże. Operatorzy kontroli bezpieczeństwa – bo tak fachowo się o nich mówi – zmieniają się stanowiskami pracy co 20 minut. – Chodzi o to, żeby pasażer nigdy nie wiedział, na kogo trafi. To kwestia bezpieczeństwa i wyeliminowania sytuacji, że ktoś się z kimś na coś umówi – tłumaczy Grażyna. 

Grażyna podkreśla, że nocne zmiany, choć zwykle są spokojniejsze, nie są łatwe, bo człowiekowi ciężko potem to odespać.

Zdzisław i Wojtek uważnie przeglądają bagaże. Obraz prześwietlonego bagażu laikowi powie coś tylko wtedy, jeśli zobaczy znajomy kształt – słuchawek, laptopa czy nożyczek. Oni muszą widzieć więcej. Cała załoga ma obowiązek regularnego rozwiązywania testów – otrzymują zdjęcia prześwietlonego bagażu i muszą zaznaczyć, czy jest tam jakiś niedozwolony przedmiot. Są także regularnie z tego egzaminowani. To elita lotniskowych służb.

Wojtek tłumaczy, że zwracają uwagę na wszystko, co nietypowe. On kiedyś wypatrzył nóż kuchenny wciśnięty między papierosy. Na monitorze było widać tylko cienką kreskę. 

Zdzisław m.in. sprawdza, czy na bagażach nie ma śladów materiałów wybuchowych. Omiata walizki i plecaki niewielkim papierkiem. To tzw. pułapka na niedozwolone substancje wybuchowe. Wykryje nawet śladowe ilości.  

Wszyscy wspominają też zabawne sytuacje: wibrator, który nagle włączył się w bagażu, mężczyzna, który włożył butelkę wina w kieszeń spodni i twierdził, że zapomniał o niej, starsza pani, która tłumaczyła, że ogromny nóż kuchenny w bagażu podręcznym to do obierania jabłuszka wnukowi.

Tego wieczoru wszystko poszło gładko. Samolot do Warszawy odlatuje zgodnie z planem.

Kiedy na lotnisku ląduje ostatni samolot, na sali przylotów bezpieczeństwa pilnuje Grzegorz, który w branży pracuje od 24 lat. Jego zadanie to nie dopuścić, aby dostał się tu ktoś niepożądany. – Nocki są spokojne – mówi. SOLiści pracują także w bagażowni, gdzie kontrolują wszystkie bagaże. Tam nie możemy wejść.

Nad lotniskiem spektakularnie zachodzi słońce. Sale odlotów i przylotów po 22 pustoszeją, a ostatni pasażerowie opuszczają port lotniczy. To jednak nie koniec pracy SOListów. – Patrolujemy zarówno budynki, jak i cały ogromny teren. Podczas dyżuru sprawdzamy kłódki na wszystkich bramach i kontrolujemy, czy płot jest na całej długości nieuszkodzony. Wbrew pozorom czas do rana, nim pojawią się pierwsi pasażerowie, szybko zleci – mówi. Przed nim, jako szefem zmiany, dodatkowo jeszcze sporo papierkowej roboty.

SOLiści z Goleniowa śmieją się, że czasem pasażerowie narzekają, że są bardziej dokładni, niż służby na większych lotniskach. – Dla nas wielkość lotniska nie ma znaczenia. Tak naprawdę to wielka odpowiedzialność – jeśli my coś przegapimy, od tego może zależeć życie pasażerów – tłumaczy Dominik.