Rewidenci taboru. Aby pociąg wyjechał w trasę

Rafał i Józef idą wzdłuż pociągu z charakterystycznymi młotkami. Stukają w koła, a dźwięk – jak mówi Józef – musi być jak dzwon. To rewidenci taboru. Bez nich żaden pociąg nie ruszy w trasę.
Miejsce postojowe dla składów osobowych w Szczecinie znajduje się na Wyspie Puckiej, na bocznicy Zaleskie Łęgi. Tu pracuje się całą dobę, na dwie zmiany. Ta nocna zaczyna się o 19. Na bocznicy, którą pasażerowie jadący przez Szczecin Port Centralny doskonale widzą z okien pociągu, jest nieustanny ruch. Zakładamy odblaskowe kamizelki i razem z Mirosławem, mistrzem w PKP Intercity, idziemy zobaczyć pracę całej ekipy. – Rewident taboru sprawdza stan techniczny wagonów. Mówiąc najprościej – przygotowuje pociągi do drogi – mówi. On sam pracuje na kolei od 1985 roku.
Rafał ma 30-letni staż. Podkreśla, że ta praca jest ściśle związana z bezpieczeństwem. Obok niego Józef. Całe życie na kolei. – Nasza podstawowa czynność to przepuszczanie pociągu na biegu – mówi.
Za chwilę dokładnie to się dzieje. Na bocznicę wjeżdża skład Intercity „Matejko” z Przemyśla. Rafał i Józef stają po dwóch stronach jadącego wolno składu. Włączają latarki. Są skupieni. Patrzą i słuchają. Nietypowy dźwięk, zwisający element, to wszystko muszą wyłapać. – Wszystko w porządku – mówi Józef. Obok doświadczonych rewidentów jest jeszcze Marek, który jest tu na praktykach. – To chyba jeden z najciekawszych zawodów – mówi, kiedy pytamy o ten wybór. W końcu nie każdy potrafi naprawić pociąg.
Na torze obok stoi lokomotywa. Za chwilę zostanie podłączona do składu. Na miejscu pojawia się Andrzej, ustawiacz. Jego zadanie to prace manewrowe. To on ręcznie podłącza lokomotywę do składu. Jeśli rewidenci znajdą poważniejszą usterkę w którymś z wagonów, to on pomoże odłączyć wagon i odprowadzić do napraw, gdzie zajmą się nim rzemieślnicy i elektromonterzy. – Tu nie ma miejsca na rutynę – podkreśla Andrzej. – Musimy być cały czas uważni, inaczej łatwo zostać kaleką – tłumaczy. Do rana trzeba będzie ustawić składy tak, aby w odpowiedniej kolejności ruszyły w swoje trasy.

Mirosław dodaje, że rewidenci są nieustannie szkoleni, bo technika idzie do przodu i ciągle trzeba się uczyć. Dziś wszyscy porozumiewają się za pomocą radia, ale każdy z ekipy musi znać tradycyjną, ręczną sygnalizację. – Jeśli zrobię kółko, każdy pociąg się zatrzyma – mówi Józef.
„Matejko” ma już podłączoną lokomotywę manewrową. Wysiada z niej Zbigniew. Wkrótce minie mu 45 lat pracy na kolei. Śmieje się, że jest maszynistą od urodzenia, bo urodził się… w Dzień Maszynisty. Ma uprawnienia na wszystkie lokomotywy, prowadził pociągi towarowe, osobowe, ma ogromne doświadczenie w pracy przy manewrach. Wnętrze lokomotywy to mnóstwo manetek, przycisków. Zbigniew się ożywia. – Pokażę wam Griffina! Najnowocześniejsza lokomotywa! – mówi. Proste ekrany, minimalistyczny pulpit. Zbigniew mógłby opowiadać do rana. Śmieje się, że gdyby urodził się raz jeszcze, to dwóch rzeczy w życiu by nie zmienił – pracy i żony.
Obok torowiska stoją rzędy zużytych klocków hamulcowych. Tej nocy o ich wymianę dbają Sylwester i Ryszard. Specjalnym wózkiem podjeżdżają pod skład i koło po kole sprawdzają klocki. Nim pociąg wyjedzie w trasę, sprawność hamulców sprawdzą raz jeszcze Rafał i Józef. – Żaden wagon stąd nie wyjedzie bez sprawnego systemu hamowania. To jest podstawa bezpieczeństwa – tłumaczy Mirosław.
Na końcu drogi stoją charakterystyczne kontenery. Mieszczą się tu biura i pomieszczenia socjalne. Beata jest dyspozytorką. Bez jej wiedzy żaden skład nie wjedzie na Zaleskie Łęgi. Za jej plecami czarna tablica z karteczkami. Każda karteczka to konkretny wagon. – Wszystko jest dziś w komputerach, ale mamy też tradycyjną tablicę – mówi. Dawniej załoga pociągu osobiście przekazywała rewidentom uwagi. Dziś uzupełnia specjalny formularz na tablecie. Efekt widzi Beata – jeśli w którymś wagonie załoga zgłosiła problem (latem to najczęściej problemy z klimatyzacją, zimą z ogrzewaniem), wyświetla jej się na czerwono. To ona przekazuje wszystko rewidentom.
Praca w nocy? Nikt tu nie narzeka. Minusy? – Pogoda – mówi bez zastanowienia Andrzej. – Jak pada, to cali mokrzy jesteśmy, zimno. Ale lubimy tę pracę!