Szczecińskie Centrum Weterynaryjne. „Nikt nie chce tego robić”

Szczecińskie Centrum Weterynaryjne. „Nikt nie chce tego robić”


Kot Ignacy próbował przegryźć kabel. Królica Pola zjadła gwiazdę betlejemską. Psu Lokiemu utknął w podniebieniu kawałek kości. Weterynarze na nocnym dyżurze na brak pracy nie mogą narzekać

Jest niedziela, godzina 20. Poczekalnia Szczecińskie Centrum Weterynaryjne przy ulicy Emilii Plater pęka w szwach, a w każdym z trzech gabinetów jest pacjent. Alla, Kasia, Henryk, Malwina, Iza, Natalia oraz Agata, szefowa lecznicy, mają pełne ręce roboty.

Wyszłam tylko na chwilę z pokoju, a Pola wskoczyła na parapet i zjadła gwiazdę betlejemską – mówi pani Justyna, która oprócz Poli przywiozła też drugiego królika, Tofika. – Nie mam pewności, czy też nie zjadł – mówi. Roślina jest dla większości zwierząt domowych toksyczna.

Pies Loki spokojnie czeka ze swoimi opiekunami na swoją kolej. – To miał być taki rarytas, dostał kość z szynki parmeńskiej i kawałek utknął w podniebieniu – opowiada pani Basia, opiekunka psa. Ekipa weterynarzy błyskawicznie radzi sobie z problemem – kość wyjęta i po strachu.

Kilkutygodniowy boston terier (prawdopodobnie dostanie imię Helenka) zakrztusił się i już poprzedniej nocy wymagał pilnej pomocy. Dziś kontrola i kolejny zastrzyk. Za chwilę do gabinetu trafia niebieskooki kot Ignacy ze skręconymi i popalonymi wąsikami. – Właściciele przerażeni, czekają na zewnątrz – mówi Henryk. Kot zostanie na obserwacji, ale wszystko wskazuje, że gryzienie kabli skończy się tylko odrobiną popalonej sierści i wąsów. W inkubatorze obok chomik, który miał problemy z oddychaniem. – Chyba poczuł się lepiej – mówią zadowolone Malwina i Kasia.

To one namówiły Agatę na nocne dyżury. – Broniłam się, jak mogłam, bo tak naprawdę nikt nie chce tego robić. Ale uległam i pierwszy raz zrobiłyśmy takie dyżury w majówkę. Zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania – mówi Agata.

Zwracamy uwagę na charakterystyczny tatuaż Malwiny. To prosiaczek z kolorowymi oczami. – Na obowiązkowych praktykach w rzeźni go widziałam. I nie chcę o tym zapomnieć – mówi. Tu każdy jest tak samo wrażliwy na krzywdę zwierząt. I stąd pomysł Kasi i Malwiny na nocne dyżury. Kasia: – Każdej nocy umierały zwierzęta, którym nie miał kto pomóc. To dramaty, o których nie było słychać.

Dziś nikt nie ma wątpliwości, że nocne dyżury są wręcz niezbędne, a i ekipa lecznicy się powiększyła, żeby wszystkiemu podołać. – Lubię nocki, bo to medycznie bardzo ciekawe przypadki, ale też ogromne obciążenie. I psychiczne, i fizyczne – mówi Iza. – Przyjeżdżają zwierzęta z wypadków, nie każde da się uratować. My też przeżywamy każdą eutanazję – podkreśla Agata, a Kasia dodaje: – Ale są też bardzo szczęśliwe chwile, bo nocki to też cesarki.

Są niezwykle zgranym zespołem. Lubią żartować, ale nie zawsze jest wesoło. Do lecznicy trafia pies w ciężkim stanie. Szybka narada. Trzeba powiedzieć właścicielom delikatnie, że większość psów z kardiogennym obrzękiem płuc nie wychodzi już z tego…

Alla nocne dyżury może pogodzić z opieką nad małym dzieckiem. – Dla mnie praca w nocy to najlepsze rozwiązanie – mówi. A Henryk lubi nocki za ich różnorodność. – Cały przekrój społeczeństwa się pojawia – mówi. Choć to też powoduje konflikty, bo nieraz czekanie na wejście do gabinetu przeciąga się do kilku godzin. – Ludzie się denerwują, to zrozumiałe. Tu jest jak na SORze – mówi Agata.

Większość zespołu od dziecka marzyła o zastaniu weterynarzem. Oprócz Natalii, która… kiedyś bała się krwi. Dziś nie wyobraża sobie innej pracy. Tego wieczoru to właśnie do niej trafia trudny przypadek. Kot Puszek spadł z balkonu. Natalia zleca prześwietlenie. Zdjęcie oglądają uważnie razem z Izą. – Złamany mostek i podniebienie – mówią. Puszek dostaje leki przeciwbólowe, prawdopodobnie będzie wymagał zabiegu.

Chcielibyśmy bardzo powiększyć zespół i wprowadzić dyżury całodobowe – mówi Agata. Już teraz zdarza się, że choć oficjalnie nocny dyżur kończy się o 2, to lekarze wychodzą z pracy kilka godzin później.

W poczekalni kolejne zwierzęta. Między innymi suczka Leia, która wymiotuje z nieznanych przyczyn. Wszyscy opiekunowie zwierząt mówią zgodnie: dobrze, że jest miejsce, gdzie można przyjść po pomoc.

JEŚLI PODOBA CI SIĘ TO, CO ROBIMY, MOŻESZ NAM POSTAWIĆ WIRTUALNĄ KAWĘ (a my wypijemy ją podczas kolejnych nocnych tematów)

Materiał ukazał się 15 grudnia 2021.