Szczeciński Jarmark Bożonarodzeniowy, czyli jak poczuć święta

Jarmarkowy tłum pije grzańce, zajada oscypki i bułki z karkówką. Krysia sprawdza, czy w bombkodzielni nie brakuje ozdób, Oliwia i Dagmara czytają listy do seniorów, a Jurek, Szymon i Oskar ratują, kiedy „padnie” prąd.
Szklany budynek Centrum Informacji Turystycznej na Placu Lotników. Schodzimy na sam dół. Tam wita nas Marta, która w Żegludze Szczecińskiej (to ŻS jest organizatorem szczecińskiego Jarmarku Bożonarodzeniowego) zajmuje się wydarzeniami. – To nasze centrum dowodzenia – pokazuje niewielkie pomieszczenia.

W dużych kartonach pod schodami leżą żarówki do wymiany w girlandach świetlnych, materiały na warsztaty dla dzieci, zapasy ozdób. – Te ozdoby to robimy już kilka tygodni przed jarmarkiem. Tak naprawdę to wracamy do pracy po Wszystkich Świętych i u nas, w Żegludze, już wtedy wchodzi Boże Narodzenie, bo już puszczamy sobie kolędy, żeby się w ten nastrój wprowadzić. Większość ozdób robimy sami, to rzeczy recyklingowe, wszyscy np. zbierali puszki po żywności, zbieraliśmy szyszki i gałązki, suszyliśmy cytrusy i robiliśmy z tego przez kilka tygodni ozdoby. Chodzi zawsze o to, żeby wszystko było spójne, żeby był ten świąteczny klimat – tłumaczy.


Jak dodaje, cała ekipa jest tu przede wszystkim dla wystawców, od pierwszego dnia, kiedy trzeba było wydać domki. – Teraz jesteśmy, jeśli coś się dzieje, najczęściej to kwestie związane z prądem, ale teraz też np. jeden z chłopaków poszedł załatwić sprawę z parkowaniem, bo wystawca stoi tam, gdzie nie powinien, a nie chcemy, żeby dostał mandat – mówi. – Jesteśmy takim punktem kontaktowym dla wystawców, także tych z alei Wojska Polskiego – dodaje.
Ekipa jarmarkowa dba też o porządek, reaguje, kiedy np. ktoś wniesie na teren jarmarku swój alkohol (bo takie sytuacje się zdarzają), ale też dba o porządek oraz o atrakcje i program imprez dodatkowych, takich jak warsztaty czy koncerty. Kiedy rozmawiamy z Martą, do CIT wchodzi właśnie grupa osób, które prowadziły warsztaty robienia bałwanków.
Najwięcej osób pracuje w weekendy, wtedy to nawet trzech pracowników ŻS oraz czworo studentów. W tygodniu wystarczy jeden pracownik żeglugi i troje studentów.
Przy dużym stole w kolejnym pomieszczeniu gwarno i wesoło. Tu urzędują studenci i uczniowie, którzy są sezonowo zatrudnieni przy jarmarku. Na co dzień studiują m.in. socjologię, zarządzanie, administrację i uczą się w technikum.

Krysia dopija herbatę, bo za chwilę ruszy z Jurkiem i Szymonem na obchód jarmarku.
– Dbam o porządek na jarmarku. Idealna praca, żeby sobie dorobić. Poza tym jestem na ostatnim roku studiów, więc to moja ostatnia okazja na taką luźniejszą pracę – mówi Krysia.
Oliwia i Dagmara siedzą w najdalszym rogu stołu i czytają listy. To listy, które uczestnicy jarmarku mogą napisać do seniorów. Nim jednak list trafi do adresata, musi być sprawdzony. – Zdarzają się wulgaryzmy albo jakieś śmieszki, więc takie listy odrzucamy. To zwykle chyba nastolatkowie piszą dla żartu, sądząc po piśmie – mówi Oliwia. – Nie wszyscy też czytają instrukcję, więc są tu też listy do Mikołaja – dodaje Dagmara.


Marta wyjaśnia: – Dostaliśmy z domów pomocy społecznej listę imion seniorów. I ludzie mogą pisać do tych osób listy, wybrać sobie konkretną osobę i do niej napisać – mówi.
Dagmara i Oliwia otwierają kolejną kopertę. Oliwia czyta: „Z okazji świąt Bożego Narodzenia razem z moimi przyjaciółmi życzymy Pani wszystkiego dobrego, dużo zdrówka, szczęścia, miłości i dużo radości w te święta. Wesołych Świąt!”
– List zaakceptowany! – mówi Oliwia i odkłada list na sporą już stertę.

Z niewielkiego zaplecza kuchennego wychodzi druga Oliwia, studentka rachunkowości. Ma teraz chwilę przerwy, więc może napić się czegoś gorącego. – Zajmuję się tym, co wszyscy. Sprawdzamy czystość na placach, dekorujemy, zajmujemy się bombkodzielnią, listami, ale też sceną, żeby po prostu wszystko dopiąć. Idealna praca dla studentów – mówi.
Oskar na jarmarku pracuje już kolejny rok. – Zajmuję się sprawami technicznymi, to sprawdzanie parasoli grzewczych, czy wieszanie girland świetlnych – wylicza.

Szymon i Jurek właśnie się zbierają. Ruszają na jarmarkowe place razem z Krysią. Wcześniej spoglądają na tablicę, na której są karteczki z rzeczami do zrobienia i zgłoszeniami awarii. To m.in. zniszczony fragment płotka między domkami 45 a 46.
– Już dzisiaj musiałem jeden płot skręcić – śmieje się Jurek. W teren rusza wyposażony w wiertarko-wkrętarkę.
Szymon też już ma sobą jedną awarię prądu. – Trochę tego zawsze jest, więc mamy co robić – mówi.

Krysia zaczyna swój obchód od bombkodzielni, która znajduje na tyłach CIT. – Ludzie przynoszą niepotrzebne już ozdoby świąteczne i w zamian mogą wziąć coś nowego. My też dokładamy tu swoje ozdoby – tłumaczy.

W tym czasie Szymon i Jurek sprawdzają, czy wszystko w porządku z parasolami grzewczymi. Szymon widzi migającą żarówkę na jednej z girland, więc od razu też sprawdza, co się dzieje. Szybko naprawia problem.


Na Placu Lotników trzeba naprawić wspomniany płotek. Krysia zajmuje się przetarciem stolików w okolicy wiatraka. Za chwilę Jurek i Szymon wejdą na scenę, żeby uprzątnąć rzeczy po warsztatach robienia bałwanków i przygotować wszystko na koncert, który ma zacząć się za niespełna 40 minut.
Do domu pójdą mniej więcej godzinę po zakończeniu jarmarku. – Kiedy wybija godzina zamknięcia, idziemy przypomnieć wystawcom, żeby zabezpieczyli domki, sprzątamy teren, jeśli trzeba, to odśnieżamy i przekazujemy wszystko pod opiekę firmie ochroniarskiej – mówi Marta.
Pytamy, czy w tym jarmarkowym zamieszaniu i natłoku pracy czują atmosferę świąt. – Czujemy chyba jeszcze bardziej, tu się nie da inaczej. Te święta są najfajniejsze w roku dla większości i my w jakiś sposób tę atmosferę też tu, na jarmarku tworzymy. To ciężka praca, ale naprawdę daje dużo satysfakcji – mówi.
JEŚLI PODOBA CI SIĘ TO, CO ROBIMY, BĘDZIE NAM MIŁO, JEŚLI POSTAWISZ NAM KAWĘ 🙂 BUY COFFEE TO NAD PORTEM NOC